Bielizna na więcej niż jedną okazję – recenzja koszuli Stellya od Obsessive

Czy na rynku pojawił się godny następca Sony? – recenzja Sily Cruise od LELO
30 stycznia 2025
Strap-on , który zmienia zasady gry – recenzja uprzęży Diva od Strap-on-me i dilda Magnum od Fun Factory
24 marca 2025
koszula Obsessive

Obsessive to marka, którą kojarzy każdy choć trochę zainteresowany bielizną erotyczną. W ramach przygotowań do rebrandingu, który niedawno miał miejsce, przeprowadzono badania rynku, z których wynika, że ponad połowa Polaków kojarzy tę markę. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę, że jest to polski producent.

Można to jednak zrozumieć – obecnie jest to międzynarodowa marka, która sprzedaje swoją bieliznę w ponad sześćdziesięciu krajach. Niejednokrotnie na przestrzeni ostatnich lat, mając okazję być za granicą, odwiedzałam lokalne sex shopy i sklepy z bielizną erotyczną, chcąc znaleźć coś unikalnego dla danego kraju, a zamiast tego natrafiałam na półki wypełnione Obsessive’em. Można więc śmiało powiedzieć, że marka ta osiągnęła sukces.

Gdy otrzymałam możliwość zrecenzowania któregoś z ich produktów, dość długo zajęło mi podjęcie decyzji, co wybrać, jako że przez lata zgromadziłam naprawdę mnóstwo ich bielizny. Wybór padł jednak na dość specyficzny produkt – koszulę z długim rękawem, która nie jest pierwszym, o czym się myśli, gdy słyszy się hasło „bielizna erotyczna”.

Contents

Seksowna… koszula?

Tak, Obsessive to nie tylko zmysłowe komplety dwu- lub trzyczęściowe, koszulki czy gorsety, ale też bielizna, która wymyka się z ram typowego postrzegania bielizny erotycznej. Gdy jednak pierwszy raz zobaczyłam Stellyę na żywo, wiedziałam, że to był dobry wybór i że będzie świetnym dodatkiem do mojej kolekcji. Koszula jest wykonana z prześwitującego, aksamitnego materiału, który jest bardzo przyjemny w dotyku i nie daje uczucia „sztuczności”.

Ja zdecydowałam się na białą wersję, ponieważ już miałam upatrzone, z którymi innymi modelami bielizny będzie najlepiej współgrała, ale dostępne są także warianty w kolorze niebieskim i czarnym. Ich krój jest identyczny.

Koszula jest niezwykle wygodna i łatwa w zakładaniu – choć zapinana na guziki, można ją zdejmować i zakładać przez głowę bez konieczności ich rozpinania. Ozdobiona mankietami i kołnierzykiem o delikatnym połysku, które są równie miękkie i przyjemne w dotyku co reszta koszuli. W przeciwieństwie do większości koszulek i halek Obsessive’a, koszula ta sięga do połowy uda, a nie tylko za pośladki. Czy to plus, czy minus – musicie ocenić sami, dla mnie osobiście to plus, bo jej zdjęcie daje jeszcze większy efekt wow.

Jak można ją wykorzystać?

Moim zdaniem jedną z największych zalet tej koszuli jest jej uniwersalność – możemy wykorzystać ją na wiele sposobów. Oto kilka moich sugestii. Na nagie ciało – koszula jest idealna do noszenia solo dzięki przyjemnemu w dotyku, prześwitującemu materiałowi. Mi osobiście podobało się to, jak delikatnie eksponowała moje tatuaże i kolczyki w sutkach – nie były dokładnie widoczne, ale subtelnie przebijały przez materiał, co dodatkowo podkręcało efekt. Reakcja mojej partnerki również potwierdziła, że taki widok robi wrażenie. W połączeniu z inną bielizną – pod koszulę można dobrać niezliczoną ilość różnych kompletów, które będą efektownie się prezentować. U mnie najlepiej sprawdziło się połączenie z białym stanikiem i majtkami, ale możliwości są niemal nieograniczone. Ja czułam się wspaniale, wchodząc tak ubrana do sypialni.

Jako piżama – może nie brzmi to zbyt seksownie, ale koszula świetnie sprawdza się również w tej roli. Nie raz zdarzyło mi się w niej zasnąć i rano budziłam się czując się lepiej niż zwykle – nie zmieniła co prawda nic w mojej twarzy czy włosach, ale świadomość, że mam na sobie coś ładnego, była miłym akcentem. Jestem pewna, że koszula ta będzie jedną z pierwszych rzeczy, które spakuję na wakacje. W gorących hotelowych pokojach, gdy każde ubranie wydaje się zbyt grube, a nie zawsze mam ochotę siedzieć nago, będzie idealnym rozwiązaniem.

Dodatkowe uwagi

Jest jeszcze jedna rzecz, którą uwielbiam w tej koszuli – nie trzeba jej prasować. Nawet po wyjęciu z torby, gdy jest trochę pognieciona, wystarczy powiesić ją na pół godziny i sama się wyprostuje. Osobiście nie cierpię bielizny, którą trzeba prasować – po prostu nigdy nie mam do tego cierpliwości. Po praniu schnie bardzo szybko, a latem proces ten będzie jeszcze krótszy. Zaleca się pranie ręczne w 30°C.

Stellya ma też jeszcze jedną ważną zaletę – świetnie nadaje się na prezent, ponieważ bardzo trudno nie trafić z rozmiarem. Sama wybrałam M/L, ale dla porównania przymierzyłam XS/S i różnica nie jest duża. Gdyby ktoś podarował mi XS/S, nawet bym się nie zorientowała, że teoretycznie powinna być na mnie za mała – a gwarantuję, że XS/S to nie jest mój codzienny rozmiar. Koszula przychodzi w ładnym opakowaniu, więc od razu nadaje się na prezent.

Podsumowując, to produkt nieoczywisty, który rzadko kojarzy się z bielizną erotyczną, ale świetnie spełnia jej rolę. Jak dotąd nigdy nie znalazłam tylu zastosowań dla jednego modelu bielizny i czuję, że odkryję ich jeszcze więcej. Polecam każdemu, kto szuka uzupełnienia swojej kolekcji, chce czegoś luźnego, wygodnego, a przy tym seksownego lub potrzebuje prezentu, przy którym rozmiar nie ma większego znaczenia.

Marta Sobolewska
Marta Sobolewska
Cześć, nazywam się Marta Sobolewska i już tylko kilka miesięcy dzieli mnie od zostania psycholożką. Seksualność człowieka to główny obszar moich zainteresowań, a swoją przyszłość wiążę z pracą edukatorki seksualnej. Na co dzień pracuję również w jednym ze sklepów stacjonarnych Venus w Gdańsku oraz piszę recenzje gadżetów erotycznych i artykuły na bloga. W swoim wolnym czasie uwielbiam czytać książki i uczestniczyć w konwentach fantastyki w różnych częściach Polski.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Created with Visual Composer