Róże inne niż wszystkie - porównanie
Pro 2 Classic Blossom od Satisfyer i Rosegasm Air Suction Vibe od Secret Kisses
Zazwyczaj pisząc recenzję skupiam się na jednym produkcie, przybliżając Wam ich zalety i wady, jednak tym razem trochę odejdę od tego schematu. A stało się tak, ponieważ patrząc na dwa tak zbliżone do siebie stymulatory powietrzne jak Classic Blossom i Rosegasm Air Suction Vibe, zastanawiałam się, czy naprawdę mogą oferować one inne doznania. Bo nie będę ukrywać, pierwszym pytaniem, jakie narodziło mi się w głowie było to, czy to jest w ogóle legalne, żeby dwie różne marki mogły wypuszczać na rynek tak podobne do siebie gadżety. I dlatego dziś, po przetestowaniu obu wariantów różyczek spróbuję odpowiedzieć na pytanie, czy któraś z nich jest lepsza od drugiej i czy ich działanie w ogóle się w praktyce od siebie różni.
Wizualne piękno
Pomimo, że początkowo różnice wydają się tylko kosmetyczne, gdy bliżej przyjrzymy się obu różom widzimy, że zwłaszcza ich płatki zostały wykonane w zupełnie odmienny sposób. Satisfyerowa wersja wygląda według mnie dużo bardziej estetycznie ze względu na bardziej szczegółowe odwzorowanie wyglądu płatków róż i kształtu kwiatu, co bardzo cieszy oczy i aż prosi się, aby wypróbować zabawkę. Różyczka Rosegasm też jest bardzo ładna i gdybym zobaczyła ją solo, to pewnie jej wygląd byłby dla mnie w pełni wystarczający, jednak ze względu na mniejszą szczegółowość, przy konkurentce wypada dość blado. Obie są wykonane z przyjemnego w dotyku, bezpiecznego dla ciała silikonu, a jeśli chodzi o wielkość, to Classic Blossom jest odrobinę większa od Rosegasma, jednak według mnie nie wpływa to w żaden sposób na użytkowanie. Więc jeśli chodzi o aspekt wizualny, to tutaj mamy jeden – zero dla Satisfyera.
Stymulacja powietrzna
Technologią zastosowaną w obu zabawkach jest stymulacja bezdotykowa, polegająca na tym, że rozchodzące się fale powietrza stymulują łechtaczkę i delikatnie ją zasysają. Technologia ta swoim działaniem odmieniła życie mnóstwa kobiet na całym świecie, wielu z nich dając możliwość po raz pierwszy w życiu doświadczyć orgazmu. Jednak pomimo tego porównując działanie obu gadżetów, dają one trochę odmienne odczucia. Podczas gdy w wypadku Classic Blossom ruchy powietrza są bardzo wyczuwalne i to na nich skoncentrowane są doznania, to w wypadku Rosegasma jej działanie opisałabym bardziej jako wibrująco-ssące. Ruchy membrany wprawiają w drżenie całą różyczkę i dlatego efekt jest dla mnie połączeniem wibracji i ssania. Czy któreś z tych doznań jest lepsze? Mi obie te zabawki były w stanie bez większego wysiłku zapewnić orgazm, dlatego też ciężko mi tu wyłonić faworyta. Jednak dla osób, które nie przepadają za zbyt wieloma bodźcami na raz, lepszym wyborem może okazać się różyczka Satisfyera przez to, że dostarcza ona bardziej „jednolitej” stymulacji.
Tym co jednak wyróżnia Rosegasma jest to, że w przeciwieństwie do róży Satisfyera, oprócz ciągłych trybów stymulacji, oferuje też tryby przerywane i narastające. Na mojej łechtaczce najlepiej zawsze sprawdzają się właśnie tryby ciągłe, więc zbyt często nie korzystałam z innych opcji, jednak dla osób, które preferują bardziej zróżnicowane tryby, Rosegasm może się okazać strzałem w dziesiątkę. Pod względem poziomów intensywności, to Classic Blossom ma 11 jej poziomów, a Rosegasm 10, więc tutaj praktycznie niczym się one od siebie nie różnią. Jeśli więc chodzi o sposób działania, to tutaj ciężko mi wyłonić zwycięzcę, bo obie zabawki stają na wysokości zadania.
Funkcja Liquid Air
Jeśli ktoś z Was czytał moje wcześniejsze recenzje, to wie, że w mojej kolekcji znajduje się już tyle zabawek od Satisfyera, że miałam wątpliwości czy marka ta jest jeszcze w stanie mnie czymkolwiek zaskoczyć. W końcu ogromna gama ich gadżetów to ta sama technologia, opakowana jedynie w inny design. Jednak tym razem oprócz standardowej stymulacji powietrznej Satisfyer do swojej różyczki dodaje coś, co sprawia, że właściwie dostajemy dwie zabawki w cenie jednej. Jest to ich najnowsza technologia, nazwana Liquid Air, której działanie producent porównuje do odczucia przepływającej wody. W praktyce polega to na tym, że podstawową nakładkę wymieniamy na inną, dołączoną do zestawu, która jest wykonana z bardzo cienkiego silikonu i po uruchomienia zabawki, fale powietrza uderzające w tą nakładkę dają efekt pulsacji, który stymuluje łechtaczkę. Osobiście nie rozumiem tego porównania do „przepływającej wody”, ponieważ dla mnie uczucie jakie daje nakładka najłatwiej właśnie opisać jako delikatne uderzanie membrany w łechtaczkę, co daje bardzo przyjemne, aczkolwiek moim zdaniem mniej intensywne doznania niż stymulacja powietrzna. Jest to jednak coś zupełnie nowego, czego wcześniej nie miałam okazji doświadczyć, więc już za to Satisfyer dostaje ode mnie ogromnego plusa.
Trudności praktyczne
Oba gadżety nie są jednak pozbawione wad. To czego nie udało się uniknąć ani w jednym ani w drugim przypadku to dość żmudny proces wymagający utrzymania zabawek w czystości. U mnie zazwyczaj wygląda to w ten sposób, że myję zabawkę, a potem od razu wycieram ręcznikiem papierowym i chowam do woreczka. W tym wypadku niestety jest to właściwie niemożliwe, ze względu na to, że do przestrzeni pomiędzy płatkami róż bardzo trudno jest się dostać i jedynym wyjściem, żeby nie chować nigdzie mokrej zabawki jest pozostawienie jej do wyschnięcia. Wadą jest też to, że resztki lubrykantu i śluzu pochwowego mają tendencję do gromadzenia się pomiędzy płatkami, na co bardzo należy zwracać uwagę podczas mycia zabawki.
Następna wtopa wiąże się z woreczkami do przechowywania, choć każdy z producentów zawinił w inny sposób. Satisfayer w ogóle nie dołączył do zabawki woreczka, co moim zdaniem powinno już być standardem, zwłaszcza dla tak rozpoznawalnej marki jak oni. Z kolei Secret Kisses dołącza do różyczki woreczek, tyle że strunowy, co według mnie jest jeszcze większą porażką, ze względu na to, że taki woreczek w żaden sposób nie chroni niczego przez zanieczyszczeniami i drobnoustrojami, wiec w żadnym wypadku nie powinien być używany do trzymania w nim gadżetów erotycznych, które mają kontakt z miejscami intymnymi. Więc bez względu na Wasz wybór w obu przypadkach będziecie musieli zaopatrzyć się w dobry woreczek do przechowywania samodzielnie.
Ostateczny werdykt
Wybór nie był prosty, każda z różyczek ma coś od siebie do zaoferowania, jednak w ostatecznym rozrachunku ten pojedynek wygrywa u mnie Pro 2 Classic Blossom od Satisfyera. Piękny wygląd, dodatkowa forma stymulacji i sposób działania sprawiają, że poza drobnymi wadami jest to produkt, który mogę z czystym sercem polecić. Oba jednak spełniły moje oczekiwania i choć Rosegasm tutaj akurat przegrał walkę, to nadal jest moim zdaniem bardzo dobrym produktem. Każdy z nich jest też pięknie zapakowany, więc doskonale nadaj się też do wręczenia na prezent. A akurat jak to piszę, to zbliża się Dzień Kobiet!