Wywodzące się z japońskiej sztuki unieruchamiania i układania ciała shibari jest wykorzystywane przez zwolenników BDSM. Także jako zachowanie KINKY, czyli takie, które ma dodać seksowi pikanterii.
Dzisiejsze Kinbaku Shibaripochodzi od hojōjutsu, sztuki walki, której założeniem było takie unieruchomienie jeńca, aby nie był w stanie się w żaden sposób wyswobodzić. Za ojca Kinbaku jest uznawany Seiu, który prowadził badania nad technikami wiązania i torturowania więźniów za pomocą lin w XVII-wiecznej Japonii. Wielu historyków zwraca jednak uwagę, że twórca sztuki opierał się na pochodzących z XV wieku formach, które pojawiały się w japońskim teatrze Kabuki. Pierwotnie hojōjutsu było wykorzystywane w więzieniach, gdzie służyła, jako wymyślna metoda uzyskiwania zeznań. Jednak z biegiem lat japońscy mistrzowie Shibari przenieśli swe zdolności w sferę erotyki.
Contents
Mistrzowie zwani Nawashi (mistrz liny) lub Bakushi (od kinbakushi, co oznacza mistrza niewoli) przenieśli swoje umiejętności z więziennych piwnic do sypialni. Gdzie ciało kobiece zaczęło służyć im za płótno, a liny za swego rodzaju perwersyjne pędzle.
Japoński sposób wiązania ciała ma wiele wspólnego z akupunkturą. Odpowiednie ułożenie więzów powoduje nacisk, który sprawia ból, lub przyjemność. Dodatkowo Mistrzowie starają się w taki sposób ułożyć więzy, że związane ludzkie ciało tworzy dzieło sztuki. Przez wieki japońscy Bakushi dbali by Kinbaku Shibari było traktowane jak dzieło sztuki, jednak obecnie wyszło poza te granice.
Sztuka wiązania wyszła poza ramy niewielkiego grona fanów w latach 50-tych XX wieku, kiedy stała się niezwykle popularna w Japonii, a wkrótce zyskała ogromną rzeszę fanów w Europie. Wówczas stała się ona niezwykle wyrafinowaną sztuką sadomasochistyczną.
Od połowy ubiegłego wieku Kinbaku Shibari zdobyło serca fanów BDSM, gdyż wynosi sztukę seksualną na zupełnie inny, nowy poziom. Zwiększa doznania seksualne, a także rozszerza horyzonty o nowe odczucia.
Dla wielu nadal jest ona sztuką i można trafić na warsztaty prowadzone przez Mistrzów, którzy pokażą niezwykłe techniki mające swój początek 500 lat wcześniej.
Unieruchamianie czy stosowanie lin niesie za sobą parę zagrożeń: czy to jakichś upadków, czy uszkodzenia nerwów czy jakichś jeszcze innych uszkodzeń ciała. Dlatego trzeba mieć pewną wiedzę, jak tego typu urazów unikać. Z tą wiedzą, nie będziemy już tworzyli sytuacji, które mogą grozić kontuzją, czy innym uszkodzeniem. Samo opanowanie techniki jest potrzebne po prostu po to, żebyśmy robili coś z tymi linami w pogoni za emocjami, albo za estetyką, albo za czymś jeszcze innym, a nie zastanawiali się jak użyć tego narzędzia, żeby zyskać to, co nam akurat wyobraźnia, czy też emocje podpowiadają. Chodzi o to, żeby się w tym szale uniesienia nie drapać w głowę i nie zastanawiać, co i jak teraz zrobić, żeby ta lina nie spadła z ramienia, albo człowiek nie spadł z krzesła.
Gdy stawiamy pierwsze kroki, to robimy coś na miarę naszych pierwszych kroków; jeżeli umiemy coś więcej, to możemy sobie pozwolić na to, żeby wydobywać bardziej ekstremalne sytuacje, zachowania, czy obrazy. Nie demonizujmy shibari, nie jest ono jakąś bardzo trudną sztuką, to nie jest rzecz, która wymaga ponadprzeciętnej inteligencji, albo sprawności palców, albo też ćwiczenia i doskonalenia warsztatu tak jak np. gra na flecie – to jest daleko prostsze, i całe szczęście
Oczywiście, pozostaje pytanie gdzie się tego nauczyć, jak się do tego zabrać?
Dzisiaj, w epoce Internetu jest to łatwe. Internet jest miejscem, gdzie wiele osób, publikuje instruktaże, filmy, artykuły i nie odchodząc od komputera można się czegoś nauczyć i potem spróbować to wykorzystać. Oczywiście, najlepiej jest mieć wsparcie żywej osoby, szczególnie przy wchodzeniu na pewien wyższy poziom. Bo trudno mówić, że ktoś się nauczyć judo z podręcznika i z internetu. Jeżeli ma się możliwość kontaktu z jakimś nauczycielem, czy nauczycielką, innymi osobami, które też mogą coś wnieść, to należy z tej możliwości skorzystać. Wtedy przechodzenie na kolejne poziomy umiejętności jest znacznie szybsze i nie ryzykujemy popełnianiem błędów. Podręczników drukowanych prawie nie ma, a polskojęzycznych nie ma w ogóle. Najlepiej jest po prostu spróbować dotrzeć do środowisk, gdzie można się tego nauczyć w kontakcie z żywymi ludźmi.
Kilka pytań z wywiadu z Gan Raptor.
Na warsztaty przychodzą osoby już zainteresowane shibari, które widziały zdjęcia, artykuły, programy TV, filmy, pokazy - to je zaintrygowało. Część z nich ma upodobania fetyszowe, część - BDSM, a część poszukuje nowych sposobów urozmaicenia sztuki kochania. Chcą poznać technikę, dowiedzieć się, co można wydobyć z shibari, jak praktykować je w bezpieczny sposób, no i spotkać sobie podobnych. Wiek? Nie ma reguły - od 20 do 60 lat. Jak na ulicy przeciętnego polskiego miasta.
Z opanowaniem shibari jest jak z jazdą na rowerze. Każdy, kto chce, nauczy się tego. Jeden szybciej, drugi wolniej. Samemu trudniej, z instruktorem łatwiej. Na różnym poziomie: jednym wystarczą podstawy, inni będą się doskonalić bez końca. Czy to skomplikowane? Na niższych poziomach banalnie proste. I wielu osobom to wystarcza. Śmieję się, że uczestnicy warsztatów shibari nie muszą, jak na przykład żeglarze, nauczyć się 17 węzłów. Tu wystarczą trzy (tylko potem mnożą się ich odmiany ). Gdy się zagłębimy, otwiera się ogromne bogactwo wiedzy, umiejętności, możliwości.
Podstawowy sprzęt to parę odcinków linki. Byle jakiej, do kupienia za cenę dwóch piw. Specjalna linka do shibari (potrzebne jest 48 metrów) kosztuje ok. 150 zł. Warto zacząć od warsztatów - za jeden dzień 8-godzinnych zajęć zapłacimy 100-300 zł w zależności od stopnia zaawansowania. Potem można się doskonalić, korzystając z internetowych podręczników. A chcąc przeskoczyć na kolejny poziom, warto znów pójść na warsztaty - takie dla zaawansowanych. No i jest jeszcze jeden element - bardzo, bardzo potrzebny. Ten drugi człowiek, który będzie dzielił nasze zainteresowania. Ktoś, kto będzie podążał z nami "drogą liny" (nawado). "Nawa" znaczy lina, "do" - to droga.
Shibari w swej głównej formie to jedna z technik wywoływania emocji, erotycznej więzi. Jego praktykowanie nie jest powiązane z płcią. Po obu stronach sznura znajdą dla siebie miejsce i kobiety, i mężczyźni. Myślę, że feministki mogłyby mówić o shibari tak samo jak np. o żeglarstwie, seksie oralnym albo obrazach Rembrandta. Podoba się, albo nie. Praktykują, albo nie.
Można powiedzieć, że każda z tych rzeczy. Shibari to narzędzie sprawdzające się na różnych płaszczyznach. Dla mnie shibari to drzwi do fascynującej krainy kinbaku - świata, gdzie do techniki shibari dołączamy emocje. Kinbaku to wiązanie w celach erotycznych, jest połączeniem estetyki i seksualnej gry. I tak wiązanie, które jest ładne, ale nie spełnia funkcji obezwładnienia, nie zaoferuje nam kinbaku. Sprawnie wykonane, skuteczne wiązanie wykonane bez emocji, bez odczuć erotycznych, bezdusznie, też nie będzie wiązaniem kinbaku, a jedynie shibari. Więzy w kinbaku tworzymy tak, aby uzyskać wszystkie te elementy, dążymy do zharmonizowania energii relacji fizycznych i emocjonalnych. Kinbaku to przejęcie kontroli nad partnerem oddającym nam swoją uległość, a z drugiej strony to ofiarowanie tej uległości. To coraz dalej postępująca kontrola ciała i emocji; od pierwszego oplotu nadgarstków po kolejne sploty, kolejne stopnie zdominowania ruchu, pozycji, odczuć, a nawet bólu i wstydu. To intymne zespolenie ciał i dusz, gdzie energia przekazywana jest za pośrednictwem liny, dotyku, nacisku ciała, obnażenia, pozbawienia swobody, narzucenia biegu wydarzeń i działań.
Pojawienie się takich filmów w mainstreamie rzeczywiście pomaga społeczeństwu otwierać się na różne barwy ludzkiej seksualności. Wiele osób dopiero dzięki temu dowiaduje się w ogóle o istnieniu takich przejawów seksualności, a że sposób ich przedstawienia nie jest odpychający - budzą zaciekawienie. Jednocześnie dostrzegam, jak płytki i powierzchowny jest odbiór tego dzieła. Poprzestaje się na wizualnej atrakcyjności tematów tam pokazanych, na ekscytacji tym, że naruszane jest tabu obejmujące sprawy seksu, a szczególnie jego nienormatywnych form. Natomiast film ten niesie silne przesłanie, które powinno wręcz odstręczać od praktyk BDSM - bohater sam wyznaje, że jest nieszczęśliwym człowiekiem, który nie jest w stanie się zakochać. Przyczyną są traumatyczne doznania spowodowane zetknięciem z BDSM w młodości. Za to bohaterka filmu po liźnięciu klimatu woli zrezygnować z kuszącej, ale okupionej zgodą na "inny" seks relacji.